Zegary... Przydają się czy utrudniają?
Podobno szczęśliwi czasu nie liczą. My jednak postanowiliśmy posiąść umiejętność odczytywania godzin. Bo co innego znać się na zegarze, a co innego z niego korzystać. Wiemy już jak to działa... że tarcza, że wskazówki (mała i duża lub jak kto woli krótka i długa), że sekundnik, że godziny i minuty. Co innego przydatność takiej umiejętności. Może być korzystna a może wręcz przeciwnie. Bo jeśli mama pyta dlaczego spóźniliśmy się na kolację, zawsze możemy powiedzieć, że przecież nie znamy się na zegarze. Z kolei gdy wiemy, że na tę kolację mama serwuje nasze ulubione naleśniki z nutellą to taka nieznajomość może być powodem, że nie będzie nam dane skosztować smakołyku a ujrzymy jedynie jak ostatni kęs znika w paszczy starszego rodzeństwa, które deklaruje dogłębną znajomość zagadnienia jakim jest pomiar czasu przy użyciu zegara. To jak? Przydaje się, czy utrudnia? Sami oceńcie.